Stado Moixos
Tereny => Góry => Wątek zaczęty przez: Magneto w Kwiecień 03, 2013, 13:46:12
-
(https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSAxiQFr_gyvsl-GQYFSl7Gqpvzs8dqRkszc3ic-OZWBVGyW05T)
-
Wszedłem i czekałem na Loretkę.
-
Weszłam i usiadłam obok Figaro.
-
-Wyścig kto pierwszy dobiegnie tam? hahahha -zapytałem radośnie i wskazałem dużą skałę wystającą z ziemi.
-
-Hmm no dobrze. -powiedziałam i szybko pobiegłam do skały.
-
Pobiegłem za Lori - hahhaha mam Cię! - miauknąłem radośnie wyprzedzając ją o głowę.
-
Biegłem coraz szybciej
-
Zaczęłam biec szybciej, byłam już prawie na miejscu.
-
-Szybka jesteś i to bardzo - mruknąłem i przyśpieszyłem jeszcze bardziej.
-
Wkrótce zwolniłam i zatrzymałam się.
-Ja już nie dam rady! -krzyknęłam do Figaro i zaczęłam iść powoli dysząc.
-
Zatrzymałem się i podszedłem do Lori
-No to mamy remis
-
-Nie. Wygrałeś. -zatrzymałam się.
-
-Nie wygrałem bo nie dobiegłem do mety przecież... nie dokończony wyścig więc remis huehue
-
-Ale ja się poddałam. Wygrałeś walkowerem.
-
-Nie prawda
-
-Niech ci będzie. -położyłam się.
-
-Nom i git
-
*No tak, zawsze Figaro ma racje, ale mimo to lubię go.* -pomyślałam i spojrzałam na kocura.
-
Położyłem się na trawie na pleckach
-
-Czemu ty ze mną spędzasz czas? -zapytałam zdziwiona i ospała.
-
-Lubię Twoje towarzystwo... A przeszkadza Ci to?- zapytałem i lekko posmutniałem. Usiadłem.
-
-Nie, nie przeszkadza. -zasnęłam.
Ja już praktycznie zaraz lece.
-
- Na pewno? -zapytałem lecz kotka usnęła.
Zacząłem spacerować po dolince.
-
Zasnąłem.
-
Obudziłem się i z powrotem spacerowałem, biegałem, skakałem, czaiłem się na myszki...
-
Podszedłem do Loretki, dalej spała... potrąciłem ją noskiem i wyszedłem.
-
Obudziłam się. Zaczęłam się rozglądać, nie widząc nigdzie Figaro wybiegłam.
-
Wbiegłam skacząc wesoło.Rozejrzałam się i pchnęłam jakiś mały kamyczek łapą.
-
Wszedłem i przeciągałem się wkraczając na piękną, górską dolinę. Był już wieczór, niebo bez chmurne więc wyraźnie było widać gwiazdy... lub coś co tam bardzo wysoko w górze w kosmosie latało i świeciło.
Usiadłem na jakieś kępie traw i wpatrywałem się na ciała niebieskie.
-
Obserwowałem uważnie niebo... patrzyłem i patrzyłem w migoczące gwiazdy... już mnie to trochę zaczynało przynudzać, powieki zaczęły mi opadać gdy tu nagle coś się ciekawego zaczęło dziać. Spadająca Gwiazda!
-No to teraz życzenie... -westchnąłem, ale że życzenia jakoś nie miałem to tylko obserwowałem jak gwiazda szybko przelatuje po niebie.
-
-Dobra, gwiazda przeleciała, życzenia brak... ale nudne moje życie... - mruknąłem sam do siebie pod nosem i się położyłem.
-
Machnąłem ogonem, wstałem i wyszedłem ze spuszczoną głową.
-
Wbiegłem, powoli zacząłem zwalniać aż w końcu przeszedłem do stępa.
-
Powoli szedłem przed siebie.
-
Szedłem tak i szedłem. Co chwile przypominały mi się niezbyt przyjemne sceny kiedy obrywało mi się od mojego właściciela bo źle najechałem na przeszkodę, a przecież to nie była moje wina. On tak mną kierował...
-
weszłam
-
Zacząłem powoli kłusować po dolinie, zataczałem kręgi. Poruszałem się z gracją, tak wypada fryzowi.
-
wyszłam
-
w końcu zwolniłem, przeszedłem do stępa i wyszedłem.